Światła. Dużo świateł.
Duszno. Gorąco.
Głośno. Przeraźliwie głośno.
Tylko takie bodźce odbierałam w oszołomieniu po wydarzeniach, które nastąpiły dzisiejszej nocy. Alkohol, napaść, ratunek, bicie serca. To wszystko wirowało w mojej głowie, podczas gdy ja tańczyłam, przytulając się do miejsca, którego rytmiczne bicie tak mnie uspokajało.
Klatka piersiowa Niall'a. Powoli docierało do mnie, że po powrocie do pomieszczenia wypiłam sporo wódki, żeby się odczulić, a potem wylądowałam w tych właśnie ramionach. Szczerze, wisiało mi to, czy mnie zaliczy, czy nie. Byłam ogłupiona, pijana i beznadziejnie bezpiecznie czułam się u jego boku.
Nagle poczułam szarpnięcie z tyłu. Odwróciłam się z niepokojem, ale natychmiast poczułam, że mięśnie mi się rozluźniają. To tylko Rose. Moja przyjaciółka. Jedyna przyjazna dusza w całym tym tłumie.
- Martwiłam się o ciebie! - wrzasnęła i rzuciła mi się na szyję. Ewidentnie była już mocno wstawiona. Obejrzała mnie dokładnie, dotykając palcem siniaków, które pojawiły się tam, gdzie ściskał mnie osiłek z drużyny. - Jak widać niebezpodstawnie.
- Ja jej pilnuję - warknął Niall, przyciskając mnie do swojego boku. Nie odepchnęłam go.
- Właśnie widzę - odparła sucho dziewczyna, mrużąc oczy na ten widok. Zrobiło mi się gorąco. Nagle zapragnęłam schować się za chłopakiem. Zatrzęsłam się.
Niall poczuł drżenie małej osóbki pod swoim ramieniem. Zrobiło mu się jej żal. Ale nie na tyle, żeby nie spełnić obietnicy danej samemu sobie.
- Nie denerwuj się Rosie, chodź się napić.
Dziewczyna była bardzo sceptycznie nastawiona, ale malutka Clary namówiła przyjaciółkę. Niall chwycił pierwszą lepszą butelkę, którą zauważył i udał, że pije. Zaraz po nim napiły się dziewczyny, atmosfera stała się znośniejsza.
- Ktoś mi powiedział, że noc jest jeszcze młoda i musimy zaszaleć - przekrzyczał muzykę, wyciągając je na parkiet pełen śmierdzących ludzi. Nienawidził imprez ze względu na to, co kiedyś robił. Nie był z tego dumny, ale ta łatka została do niego przylepiona, choć tak naprawdę nikt nie wie, co się wtedy działo. Tylko on.
Świat wirował. Alkohol w krwi utrzymywał się, powoli zaczynałam potykać się o własne nogi, nie panowałam nad pozostaniem w pionie. Rose gdzieś zniknęła, więc wymknęłam się spod czujnego oka Niall'a, co wydało mi się szalenie zabawne. Znajdzie mnie, jeśli mu na mnie zależy.
Porozmawiałam chwilę z całkiem miłymi ludźmi, którzy chcieli wcisnąć mi papierosy, a ja nie pamiętam, czy w końcu je przyjęłam. Zapewne tak.
Po raz kolejny tej nocy uderzyła mnie myśl, która natychmiast mnie otrzeźwiła. "Jestem Jedynką, połowa tych ludzi marzy o punktach za zdobycie mnie". Nie mogę im tego ułatwiać.
Natychmiast pobiegłam do aneksu kuchennego, znalazłam kubek i napiłam się wody. "Będą inne imprezy, na których będę mogła zapomnieć, jak się nazywam. Teraz nie czas na to". Moim celem było znalezienie Rose i zawleczenie jej do domu, co okazało się nie takie łatwe, bo musiałam umykać przed blondynem, który zaczął mnie szukać. Parę razy o mało go nie spotkałam. Może i czułam się przy nim bezpiecznie, ale mi przeszło.
Weszłam na piętro, gdzie przebijałam się przez kolejny tłum demolujących wszystko ludzi. Zignorowałam ewidentne ślady dziwnych substancji i wydzielin na dywanie, choć o mało w to wszystko nie wpadłam, kiedy zajrzałam do pierwszego pokoju, czego pożałowałam, uwierzcie. Nie spodziewałabym się, że w liceum są takie perwersy.
Pomijając dziwne upodobania moich rówieśników - znalazłam Rose. W końcu. Stała na prawie samym końcu korytarza i całowała się z jakimś facetem. Podbiegłam do niej, a raczej próbowałam. Staranowałam kogoś na swojej drodze.
Cholera, Charlie.
- Cześć - wydukałam, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
- Hej mała.
Oj, niedobrze. Wyczułam od niego zapach wódki. On stał tak niepewnie na swoich nogach, miałam ochotę gdzieś go zaciągnąć i usadzić, żeby nie upadł. Z litością spojrzałam na jego twarz i przepadłam.
Jego niebieskie oczy wypełnione były żalem, szczęka zaciśnięta, ramiona spięte. Ale te oczy...
- Charlie, chodź, pójdziemy cię położyć, porozmawiamy jut...
Nie zdążyłam skończyć. Mało delikatnie chwycił moją brodę i pocałował mnie.
Nie spodobało mi się to. Zaczęłam protestować, ale przycisnął mnie do ściany. Błagałam w myślach, żeby Niall przyszedł, uratował mnie, tak samo jak wcześniej, ale wiedziałam, że dwa razy tego samego szczęścia mieć nie będę.
Zaciskając usta i zęby, wymierzyłam. Nie chciałam robić mu krzywdy, ale nie dał mi wyboru. Zaczęłam odczuwać panikę, nie mogłam dać za wygraną, więc kopnęłam. Krzyknął z bólu, to była moja okazja na ucieczkę, którą wykorzystałam. Miałam nadzieję, że Rose mi to wybaczy.
Wybiegłam z budynku tak szybko, jak mi na to pozwalał tłum wewnątrz, a potem przebiegłam przez ulicę, kierując się w stronę domu. To tylko kilkadziesiąt kilometrów.
Wpadałam na ludzi w panice. Nareszcie dotarło do mnie, jak blisko gwałtu byłam. Dwukrotnie. Czułam, że wariuję, każdy na ulicy jest dla mnie niczym gwałciciel, napad paniki uniemożliwił mi równomierne oddychanie, więc skręciłam do metra, gratulując sobie sprytu podczas wybierania stroju. W spódnicy na pewno nie dobiegłabym w całości na stację.
Powrót do domu okazał się traumatycznym przeżyciem. Stałam zmarnowana na progu, kiedy w końcu zapukałam. Otworzyła mi uśmiechnięta mama, której uśmiech natychmiast zbladł.
- Właź - syknęła, żeby tata nie usłyszał. Na kilometr waliłam gorzelnią, lepiej, żeby nie widział mnie w tym stanie, a już na pewno nie o 3 w nocy. - Co się stało?
- Potem - szepnęłam i przemknęłam się do sypialni, a następnie łazienki.
Zmyłam z siebie zapach i brud, ale siniaki i ból w klatce piersiowej pozostały. Czułam się zdradzona przez Charliego, winna przez zostawienie tam Rose, ale przede wszystkim - przestraszona. I to cholernie.
Po ponad pół godzinie spędzonej w łazience nadszedł czas na powrót do pokoju, w którym siedziała mama. Poczułam ukłucie serca. Ona tu jest i będzie. Wiem o tym. Dlatego podbiegłam i wtuliłam się do niej.
- Och, mamo - wyszlochałam. To było ostatnie, co zdołałam powiedzieć, chociaż próbowała wyciągnąć ze mnie co zaszło. Postanowiłam, że za żadne skarby nie mogę nikogo wydać, bo mama ruszy niebo i ziemię, żeby zemścić się na chłopaku z drużyny, Charliem i Niall'u. Przede wszystkim na nich.
Przestałam płakać, kiedy zaczęło się rozjaśniać. Przez cały ten czas czułam delikatny i czuły dotyk kobiecych dłoni na sobie. Odwodnienie i zmęczenie dały się we znaki. Nie zauważyłam nawet jak mama zsunęła mnie z siebie, przykryła kołdrą i wyszła. Spałam.
Powoli wybudzałam się ze snu. Miałam dziwne uczucie, że ktoś się na mnie patrzy.
- Mamo, siedzisz tu cały czas? - spytałam zaspanym głosem.
- Nie, zastanawiałem się, gdzie ty do kurwy byłaś?
To głos Niall'a. O cholera. Otworzyłam oczy i wyszłam z łóżka. Miałam w nosie to, że wyglądam blado, mam cienie pod oczami, czy rozmazał mi się makijaż na całą twarz. Znów poczułam napływ paniki, kiedy zobaczyłam blondyna. Kucnął na parapecie.
- Kto cię tu wpuścił? - warknęłam, choć odpowiedź była oczywista.
- Sam się tu wpuściłem, na pewno nie masz nic przeciwko.
Wskoczył do pomieszczenia z gracją, praktycznie nie wydając żadnego dźwięku pomimo ciężkich wojskowych butów. Zbliżył się do mnie, a ja szybko odsunęłam, upadając na łóżko. Czułam, jak moja twarz blednie z każdym milimetrem, jaki chłopak pokonywał w moim kierunku.
- Błagam, nie zbliżaj się - jęknęłam, kuląc się pod ścianą. Zauważyłam zmianę na jego twarzy, ale zrzuciłam to na łzy, które zaczęły się zbierać pod moimi powiekami.
Stanął w połowie drogi. Czułam, że nie tylko ja toczę wewnętrzną walkę.
- Wiesz, że jestem złym człowiekiem, prawda? - spytał cichym głosem.
- Myślę, że tylko chcesz być uważany za takiego, ale to nigdy nie będzie prawdą.
Spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważyłam jak błękitne są jego oczy. O wiele piękniejsze od wszystkich, które widziałam. Nieprzeniknione, cudowne, absurdalnie niepasujące do twarzy punka. Zmęczone, doświadczone, skrzywdzone. Zobaczyłam to, bo nie zasłaniał się.
Wiem, jestem idiotką, ale ja mu zaufałam. Wstałam, podeszłam i po prostu go przytuliłam. Wyczułam niepewność z jego strony, ale po chwili jego ramiona owinęły się wokół mnie. Pocałował mnie w czubek głowy. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
Niall to jedyny człowiek, który tak rozbudził moje emocje. Nienawidzę go i uwielbiam, dlatego, kiedy pochylił się, żeby złożyć pocałunek na moich ustach - pozwoliłam na to.
Klatka piersiowa Niall'a. Powoli docierało do mnie, że po powrocie do pomieszczenia wypiłam sporo wódki, żeby się odczulić, a potem wylądowałam w tych właśnie ramionach. Szczerze, wisiało mi to, czy mnie zaliczy, czy nie. Byłam ogłupiona, pijana i beznadziejnie bezpiecznie czułam się u jego boku.
Nagle poczułam szarpnięcie z tyłu. Odwróciłam się z niepokojem, ale natychmiast poczułam, że mięśnie mi się rozluźniają. To tylko Rose. Moja przyjaciółka. Jedyna przyjazna dusza w całym tym tłumie.
- Martwiłam się o ciebie! - wrzasnęła i rzuciła mi się na szyję. Ewidentnie była już mocno wstawiona. Obejrzała mnie dokładnie, dotykając palcem siniaków, które pojawiły się tam, gdzie ściskał mnie osiłek z drużyny. - Jak widać niebezpodstawnie.
- Ja jej pilnuję - warknął Niall, przyciskając mnie do swojego boku. Nie odepchnęłam go.
- Właśnie widzę - odparła sucho dziewczyna, mrużąc oczy na ten widok. Zrobiło mi się gorąco. Nagle zapragnęłam schować się za chłopakiem. Zatrzęsłam się.
Niall poczuł drżenie małej osóbki pod swoim ramieniem. Zrobiło mu się jej żal. Ale nie na tyle, żeby nie spełnić obietnicy danej samemu sobie.
- Nie denerwuj się Rosie, chodź się napić.
Dziewczyna była bardzo sceptycznie nastawiona, ale malutka Clary namówiła przyjaciółkę. Niall chwycił pierwszą lepszą butelkę, którą zauważył i udał, że pije. Zaraz po nim napiły się dziewczyny, atmosfera stała się znośniejsza.
- Ktoś mi powiedział, że noc jest jeszcze młoda i musimy zaszaleć - przekrzyczał muzykę, wyciągając je na parkiet pełen śmierdzących ludzi. Nienawidził imprez ze względu na to, co kiedyś robił. Nie był z tego dumny, ale ta łatka została do niego przylepiona, choć tak naprawdę nikt nie wie, co się wtedy działo. Tylko on.
Świat wirował. Alkohol w krwi utrzymywał się, powoli zaczynałam potykać się o własne nogi, nie panowałam nad pozostaniem w pionie. Rose gdzieś zniknęła, więc wymknęłam się spod czujnego oka Niall'a, co wydało mi się szalenie zabawne. Znajdzie mnie, jeśli mu na mnie zależy.
Porozmawiałam chwilę z całkiem miłymi ludźmi, którzy chcieli wcisnąć mi papierosy, a ja nie pamiętam, czy w końcu je przyjęłam. Zapewne tak.
Po raz kolejny tej nocy uderzyła mnie myśl, która natychmiast mnie otrzeźwiła. "Jestem Jedynką, połowa tych ludzi marzy o punktach za zdobycie mnie". Nie mogę im tego ułatwiać.
Natychmiast pobiegłam do aneksu kuchennego, znalazłam kubek i napiłam się wody. "Będą inne imprezy, na których będę mogła zapomnieć, jak się nazywam. Teraz nie czas na to". Moim celem było znalezienie Rose i zawleczenie jej do domu, co okazało się nie takie łatwe, bo musiałam umykać przed blondynem, który zaczął mnie szukać. Parę razy o mało go nie spotkałam. Może i czułam się przy nim bezpiecznie, ale mi przeszło.
Weszłam na piętro, gdzie przebijałam się przez kolejny tłum demolujących wszystko ludzi. Zignorowałam ewidentne ślady dziwnych substancji i wydzielin na dywanie, choć o mało w to wszystko nie wpadłam, kiedy zajrzałam do pierwszego pokoju, czego pożałowałam, uwierzcie. Nie spodziewałabym się, że w liceum są takie perwersy.
Pomijając dziwne upodobania moich rówieśników - znalazłam Rose. W końcu. Stała na prawie samym końcu korytarza i całowała się z jakimś facetem. Podbiegłam do niej, a raczej próbowałam. Staranowałam kogoś na swojej drodze.
Cholera, Charlie.
- Cześć - wydukałam, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.
- Hej mała.
Oj, niedobrze. Wyczułam od niego zapach wódki. On stał tak niepewnie na swoich nogach, miałam ochotę gdzieś go zaciągnąć i usadzić, żeby nie upadł. Z litością spojrzałam na jego twarz i przepadłam.
Jego niebieskie oczy wypełnione były żalem, szczęka zaciśnięta, ramiona spięte. Ale te oczy...
- Charlie, chodź, pójdziemy cię położyć, porozmawiamy jut...
Nie zdążyłam skończyć. Mało delikatnie chwycił moją brodę i pocałował mnie.
Nie spodobało mi się to. Zaczęłam protestować, ale przycisnął mnie do ściany. Błagałam w myślach, żeby Niall przyszedł, uratował mnie, tak samo jak wcześniej, ale wiedziałam, że dwa razy tego samego szczęścia mieć nie będę.
Zaciskając usta i zęby, wymierzyłam. Nie chciałam robić mu krzywdy, ale nie dał mi wyboru. Zaczęłam odczuwać panikę, nie mogłam dać za wygraną, więc kopnęłam. Krzyknął z bólu, to była moja okazja na ucieczkę, którą wykorzystałam. Miałam nadzieję, że Rose mi to wybaczy.
Wybiegłam z budynku tak szybko, jak mi na to pozwalał tłum wewnątrz, a potem przebiegłam przez ulicę, kierując się w stronę domu. To tylko kilkadziesiąt kilometrów.
Wpadałam na ludzi w panice. Nareszcie dotarło do mnie, jak blisko gwałtu byłam. Dwukrotnie. Czułam, że wariuję, każdy na ulicy jest dla mnie niczym gwałciciel, napad paniki uniemożliwił mi równomierne oddychanie, więc skręciłam do metra, gratulując sobie sprytu podczas wybierania stroju. W spódnicy na pewno nie dobiegłabym w całości na stację.
Powrót do domu okazał się traumatycznym przeżyciem. Stałam zmarnowana na progu, kiedy w końcu zapukałam. Otworzyła mi uśmiechnięta mama, której uśmiech natychmiast zbladł.
- Właź - syknęła, żeby tata nie usłyszał. Na kilometr waliłam gorzelnią, lepiej, żeby nie widział mnie w tym stanie, a już na pewno nie o 3 w nocy. - Co się stało?
- Potem - szepnęłam i przemknęłam się do sypialni, a następnie łazienki.
Zmyłam z siebie zapach i brud, ale siniaki i ból w klatce piersiowej pozostały. Czułam się zdradzona przez Charliego, winna przez zostawienie tam Rose, ale przede wszystkim - przestraszona. I to cholernie.
Po ponad pół godzinie spędzonej w łazience nadszedł czas na powrót do pokoju, w którym siedziała mama. Poczułam ukłucie serca. Ona tu jest i będzie. Wiem o tym. Dlatego podbiegłam i wtuliłam się do niej.
- Och, mamo - wyszlochałam. To było ostatnie, co zdołałam powiedzieć, chociaż próbowała wyciągnąć ze mnie co zaszło. Postanowiłam, że za żadne skarby nie mogę nikogo wydać, bo mama ruszy niebo i ziemię, żeby zemścić się na chłopaku z drużyny, Charliem i Niall'u. Przede wszystkim na nich.
Przestałam płakać, kiedy zaczęło się rozjaśniać. Przez cały ten czas czułam delikatny i czuły dotyk kobiecych dłoni na sobie. Odwodnienie i zmęczenie dały się we znaki. Nie zauważyłam nawet jak mama zsunęła mnie z siebie, przykryła kołdrą i wyszła. Spałam.
Powoli wybudzałam się ze snu. Miałam dziwne uczucie, że ktoś się na mnie patrzy.
- Mamo, siedzisz tu cały czas? - spytałam zaspanym głosem.
- Nie, zastanawiałem się, gdzie ty do kurwy byłaś?
To głos Niall'a. O cholera. Otworzyłam oczy i wyszłam z łóżka. Miałam w nosie to, że wyglądam blado, mam cienie pod oczami, czy rozmazał mi się makijaż na całą twarz. Znów poczułam napływ paniki, kiedy zobaczyłam blondyna. Kucnął na parapecie.
- Kto cię tu wpuścił? - warknęłam, choć odpowiedź była oczywista.
- Sam się tu wpuściłem, na pewno nie masz nic przeciwko.
Wskoczył do pomieszczenia z gracją, praktycznie nie wydając żadnego dźwięku pomimo ciężkich wojskowych butów. Zbliżył się do mnie, a ja szybko odsunęłam, upadając na łóżko. Czułam, jak moja twarz blednie z każdym milimetrem, jaki chłopak pokonywał w moim kierunku.
- Błagam, nie zbliżaj się - jęknęłam, kuląc się pod ścianą. Zauważyłam zmianę na jego twarzy, ale zrzuciłam to na łzy, które zaczęły się zbierać pod moimi powiekami.
Stanął w połowie drogi. Czułam, że nie tylko ja toczę wewnętrzną walkę.
- Wiesz, że jestem złym człowiekiem, prawda? - spytał cichym głosem.
- Myślę, że tylko chcesz być uważany za takiego, ale to nigdy nie będzie prawdą.
Spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważyłam jak błękitne są jego oczy. O wiele piękniejsze od wszystkich, które widziałam. Nieprzeniknione, cudowne, absurdalnie niepasujące do twarzy punka. Zmęczone, doświadczone, skrzywdzone. Zobaczyłam to, bo nie zasłaniał się.
Wiem, jestem idiotką, ale ja mu zaufałam. Wstałam, podeszłam i po prostu go przytuliłam. Wyczułam niepewność z jego strony, ale po chwili jego ramiona owinęły się wokół mnie. Pocałował mnie w czubek głowy. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
Niall to jedyny człowiek, który tak rozbudził moje emocje. Nienawidzę go i uwielbiam, dlatego, kiedy pochylił się, żeby złożyć pocałunek na moich ustach - pozwoliłam na to.
*jeśli przeczytałaś/przeczytałeś - proszę o komentarz*
Awwww... :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona ;p
Naprawdę. To chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jest genialny!
Hahaha całe to opowiadanie tak bardzo mi się podoba :)
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
@lovecarrots_69
Rozumiem Clark, Kto by się nie zakochal w takim Niallu :)) mam nadzieje ze będą razem. Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJednym slowem GENIALNE :) Ten rozdzial chyba przebil wszystkie jak do tej pory. Zycze weny i czekam na kolejne rozdzialy :) /Kim
OdpowiedzUsuńJedno wielkie Awwww... Rozdzial boskii i za razem taki słodki. Niall okazal sie byc tajemniczy i zarazem cholernie opiekuńczy. Widać ze troche zalezy mu na Clarie.
OdpowiedzUsuńOgolnie mozna go podsumowac tak:
Jsjsjakajakabjahteiowmbzhsu.
Zycze weny i do nastepnego.
@frooozeen
Ojeju ❤
OdpowiedzUsuńnajlepszy! <3
OdpowiedzUsuń@kisevil
O cholera, ponownie nie mam pojęcia co napisać i to tylko i wyłącznie twoja zasługa.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, Niall jest taki opiekuńczy, że po prostu aww.
Myślę że w końcu zrozumieją że czują coś do siebie, bo ile można być takimi idiotami?
Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę weny ♥
@iloveei
Ugh...nie mogłam skomentować wcześniej, als lepiej późno niż wcale! :D
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie mój ulubiony rozdział!!!!!! Końcówkę można podsumować tylko tak: jsvdjksdbvukshodvuowbv <33
Czekam na next(!) i życzę weny:*
@_kalajn_
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji http://lets-pretend-its-love-hs.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiss!!
OdpowiedzUsuń