- Próbowałem, ale nie ułatwiasz mi tego, wiesz?
Okej, moje serce właśnie wtedy przestało bić. Czy on właśnie powiedział coś takiego? Z pewnością, co do tego żadnych wątpliwości nie mam. Nie wiedziałam zupełnie co odpowiedzieć, ale tym razem nie mogłam zostawić go bez odpowiedzi.
- Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. Widzisz, na początku roku wyrobiłeś sobie u mnie opinię, którą ciężko jest zmienić. Innym przypisuje się łatki ćpunów, kujonów lub bezmózgich sportowców, a ty dostałeś taką z napisem "zagrożenie".
Uśmiechnął się blado.
- Całkiem słusznie, nie odszywaj jej przypadkiem, bo może się jeszcze przyda - odparł i wypiął się z pasa. Wyszedł na zewnątrz, na tą ulewę i podbiegł do drzwi z mojej strony, które otworzył. Znowu poczułam lodowate powietrze.
Zabrałam najważniejsze rzeczy i wygrzebałam się na zewnątrz, trzęsąc się jak osika. Deszcz siekł wściekle, lał nam się po ubraniach i skórze. Niall trzasnął drzwiami i chwycił mnie delikatnie za nadgarstek. Zdziwiłam się. Żaden z chłopców nigdy nie traktował mnie w sposób nie koleżeński, ale tak subtelny. Uwierzcie, że Charlie do zbyt delikatnych nie należał. Natomiast Niall trzymał mnie tak, jakby bał się, że zamierzam mu uciec i zostawić go samego na deszczu. Nie mogłabym tego zrobić. Chyba czytał mi w myślach, bo zacisnął swoje cienkie palce wokół mojej dłoni, która była wychłodzona do granic możliwości. Chłopak spojrzał na mnie, kiedy poczuł jak się trzęsę.
- Nie stójmy tu tak, bo obydwoje się przeziębimy - przekrzyczał hałas i zaciągnął mnie do budynku.
Przywitał nas starszy pan ubrany w strój strażnika. Codziennie rano dawał mi w drodze do szkoły kanapki, żebym nie chodziła głodna. W tym aspekcie zastępował mi rodziców, którzy myśleli, że pieniądze, czy wymyślne dania z restauracji zaspokoją moją tęsknotę do niewydarzonych kanapek, które kiedyś razem robiliśmy. Przez to zdążyłam się już przywiązać do tego staruszka. Pokłoniłam mu się i przeprosiłam za plamy na wykładzinie, jakich z pewnością narobiliśmy. Machnął na to ręką.
- Dziecko, nie martw się! Wszyscy dzisiaj przychodzą cali mokrzy. Istotnie, mają prawo, dzisiejsza pogoda jest wręcz absurdalnie... mokra - zachichotał, słysząc swój własny dowcip.
- Dziękuję panu! W razie czego niech pan do mnie zadzwoni po pomoc - odparłam z dozą ulgi i rozbawienia.
W mieszkaniu na szczęście nie było nikogo: ani mamy, ani taty. Zdjęłam buty i ostrożnie przeszłam do szafki na końcu holu (u nas w domu nie ma korytarza, jest porządny, wysoki, przestronny, marmurowy HOL). Przyniosłam ręczniki i zaczęłam z siebie zdejmować przemoknięte ubrania.
- Wow, co robisz? - zawołał Niall i odsunął się kawałek. Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego z politowaniem.
- Chyba nie myślałeś, że wpuszczę nas na mieszkanie, albo gdziekolwiek indziej, bez suchych ubrań.
Blondyn trochę pomarudził, ale w końcu rozpiął bluzę i powoli ją zdjął, nie spuszczając ze mnie podejrzliwego wzroku. Nadeszła kolej na czarną koszulkę. Chwycił materiał na karku i powoli ściągnął z siebie. Zdałam sobie sprawę, że od paru dobrych chwil stoję jak słup i gapię się na niego z otwartą buzią.
- Miło ci się patrzy? - spytał z uśmiechem, po czym mrugnął, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przez parę ostatnich chwil gapię się na jego wyrzeźbiony tors.
- Bardzo - wychrypiałam i odkaszlnęłam. - Całkiem przyjemny widok.
Moją uwagę przyciągnął jeden z tatuaży, inny niż reszta. Usytuowany na żebrach, jakiś cytat. Rany jeszcze wyglądały na świeże. Podeszłam i z ciekawości dotknęłam jego wytuszowanej skóry. Usłyszałam syknięcie, więc cofnęłam rękę.
- Co on oznacza?
Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy i przejechał dłońmi po miejscu, którego dotykałam. Skrzywił się lekko, jakby wahał się, czy powiedzieć. Najwidoczniej tatuaż ma dla niego dużą wartość. Uderzyła mnie nagle intymność tego pytania. Speszyłam się.
- Pójdę nam poszukać suchych ubrań - mruknęłam, po czym zwiałam, ubrana tylko w bieliznę i ręcznik, co tworzyło całą sytuację jeszcze bardziej niezręczną.
Wygrzebałam od siebie z szafy wygodny dres dla siebie, ale nijak nie mogłam znaleźć nic, co by pasowało na chłopaka. Jedynie fioletowa koszula nocna, ale ona odpadła już w przedbiegach. Wkradłam się do nieskazitelnie czystej sypialni rodziców i podkradłam tacie jego ubranie. Parę luźnych spodni dresowych i czarną koszulkę, o wiele na ojca za dużą. Tak, to powinno być dobre.
Zbiegłam po schodach na dół i mnie zamurowało. Porozrzucane ubrania leżały wszędzie, blisko drzwi wejściowych stał zażenowany Niall, a tuż obok niego moja mama. Zorientowałam się, jak to wszystko musi wyglądać, ale nie zaczęłam się tłumaczyć. Tylko winny się tłumaczy.
- Cześć mamo - powiedziałam lekko niepewnym głosem. Zgromiła mnie wzrokiem.
- Dlaczego biednego chłopaka zostawiłaś tak na progu? Trzeba go było zaprowadzić chociaż do salonu. Wyobraź sobie, co by ojciec powiedział.
- Wobec tego, miejmy nadzieję, że się nie dowie - odparłam niewinnie. Mama się uśmiechnęła.
- Ode mnie? Nigdy. Błagam, nie jestem katem.
Rzuciłam Niall'owi przemycone rzeczy i wzruszyłam przepraszająco ramionami. Blondyn kurczowo zacisnął palce na ręczniku. Wyobraziłam sobie, jak niekomfortowe musiało być dla niego to spotkanie. Mała słodka zemsta wyśpiewała hymn zwycięzcy w mojej głowie. Z zamyślenia wyrwała mnie matka, która wyciągnęła butelkę wina z torebki.
- A co to za okazja? - spytałam z ciekawością i rozbawieniem. Bardzo rzadko piło się u nas alkohol, więc musiało się stać coś ważnego.
- Awansowałam na mentora psychologów, a to trzeba oblać, drogie dzieci.
Obydwoje z Horanem spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. O ile to tylko możliwe, poczuliśmy się jeszcze bardziej przytłoczeni absurdem, który właśnie się rozgrywał u mnie na progu, więc wygoniłam chłopaka do mojego pokoju, a za mamą podążyłam do salonu.
- To cudownie!
- No pewnie! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam. Bycie mentorem to wielki honor, jestem o krok od uzyskania tytułu profesora zwyczajnego z zakresu psychoanalityki. Wtedy będę mogła pracować na którymś z najlepszych uniwersytetów. Jeszcze długo zostaniemy w Nowym Jorku!
Ucieszyło mnie to. Przyzwyczaiłam się do tego cholernie wielkiego miasta. Brakowałoby mi tej walniętej szkoły i niepoprawnie ciężkich treningów, Rose, Charliego, a nawet Niall'a.
Skoro już o nim mowa. Zszedł bezszelestnie po schodach i wślizgnął się do obszernego salonu. Zbajerował moją matkę, aż się rumieniła. Chyba wiem, po kim odziedziczyłam tą nieśmiałość przy nieziemsko przystojnych facetach.
Wypiliśmy wino ze zwykłej grzeczności. A przynajmniej ja. Tego blondyna z piekła rodem nie można posądzać o coś takiego, jak dobre wychowanie. Kiedy mama próbowała otworzyć whiskey, poderwałam się z miejsca i pociągnęłam blondyna za sobą. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego, ale według mnie mieszanie alkoholi w moim domu to nie najlepszy pomysł.
- Dzięki mamo, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Zostaw trochę tego bourbona dla taty. My lecimy do mnie.
Nie czekając na jej odpowiedź, zaciągnęłam Niall'a na schody, a potem do mojego pokoju, w którym leżały porozrzucane wszędzie mokre ubrania. Spiorunowałam chłopaka wzrokiem kobry-mordercy. Ten podniósł w obronnym geście ręce.
- Hej! Było mało czasu, nie mogłem wszystkiego składać.
Rzuciłam okiem na ten bałagan i zauważyłam bokserki zwisające z lampki stojącej na moim biurku. Podniosłam je na palcu wskazującym i posłałam wymowne spojrzenie Niall'owi. Wyrwał mi majtki z dłoni.
- Jesteś bez bielizny? - spytałam ironicznie. OCZYWIŚCIE, że był bez gaci. Przecież nie założył moich. Szturchnęłam go w brzuch. - Nie rozrzucaj swoich bokserek po moim pokoju, bo rodzice pomyślą, że chcesz się tu przeprowadzić.
- Uwierz, lepiej chodzić bez nich, kiedy są mokre. Nie miałaś okazji poznać bólu, który towarzyszy noszeniu mokrej bielizny - odparł obrażonym głosem.
- Nigdy nie trenowałeś w przepoconym staniku z fiszbinami.
To zakończyło naszą małą kłótnię. Dopiero wtedy zaczęłam je doceniać, bo, na wszystkie diabły, kłótnie to jest to, co uwielbiam. Prawie tak samo, jak futbol. Prawie.
Zaczęliśmy sprzątać mokre ubrania i wieszać je w łazience, żeby trochę przeschły. Niall robił miny, więc rzuciłam mu w twarz jeansy, które całe zamoczone były strasznie ciężkie. Dostał, bo był zaskoczony moim nagłym ruchem. Upadł na łóżko i ściągnął spodnie z twarzy, a potem pokazał mi język.
- Jakie to dojrzałe z twojej strony - dokuczyłam mu, a on odrzucił swoje ubranie. W przeciwieństwie do niego uchyliłam się, więc materiał głośno plasnął o ścianę w łazience, po czym spadł na podłogę, powodując jeszcze gorszy hałas. - Przestań! - zaśmiałam się.
Weszłam do łazienki, zgarniając po drodze jego spodnie, żeby wykręcić je z nadmiaru wody. Akurat je wieszałam, kiedy za mną wszedł Niall. Przyglądał mi się z rozbawieniem, kiedy wspinałam się na blat, żeby dosięgnąć sznurka. Nie dałam mu tej satysfakcji i sama sobie poradziłam, choć przyszło mi to z trudem. Zeskoczyłam miękko na podłogę i zrobiłam minę.
- Nie patrz się tak - mruknął blondyn i oparł się o blat z tyłu, krzyżując ręce na piersi. - Lepiej wysusz sobie włosy, nie możesz zachorować.
- Po raz pierwszy mówisz do rzeczy. Ty też powinieneś się trochę wysuszyć.
Trochę nam to zajęło. Wyrywaliśmy sobie suszarkę, od czasu do czasu rzucając złośliwe uwagi. Przypominało to zachowanie dwóch przedszkolaków, ale nie mogę powiedzieć, że nie miał racji. Kiedy włosy już zostały wysuszone, poczułam się o wiele lepiej. Przeczesałam palcami jego włosy, wspinając się na palce. Zerknął na mnie z ukosa, a ja cofnęłam rękę, bo nagle przeszedł przez nią dziwny prąd. Zupełnie, jakbym wsadziła palec do gniazdka.
Nadal strasznie padało, więc wyciągnęłam z szafy Monopoly. Cokolwiek, byle trzymać ręce przy sobie. Niall na początku się śmiał, ale potem usiadł przy planszy i wciągnął się w grę. Oczywiście bez sprzeczek cała rywalizacja straciłaby sens.
- Oszukujesz! Kiedy niby kupiłaś Rygę?
- Wtedy, kiedy ty byłeś zajęty gorączkowym liczeniem pieniędzy!
- Przecież wyrzuciłaś wtedy piątkę, a ruszyłaś się o siedem!
- Stałam tutaj baranie!
Niall już chciał odwrzasnąć, kiedy do pokoju wpadł mój ojciec. Wyglądał na bardzo rozbawionego, a kiedy nas zobaczył, nie mógł się już powstrzymać. Wybuchnął histerycznym śmiechem, opierając się o framugę, a po jego policzkach poleciały łzy rozbawienia. To faktycznie musiało być zabawne. Dwójka prawie dorosłych ludzi gra w Monopoly, a kłócą się jak dzieci.
Ta sytuacja przypomniała mi o jedynym przyjacielu, którego miałam w dzieciństwie. Z Lucasem znaliśmy się od urodzenia, w wieku 15 lat się przeprowadził z Denver do Quakertown w Pensylwanii. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt, a potem on najzwyczajniej w świecie się urwał. Kiedyś właśnie tak spędzaliśmy każdy wolny czas. Grając w głupie gry, i kłócąc się bez opamiętania. Nagle zdałam sobie sprawę, jak blisko siebie mieszkamy. To tylko 100 mil.
Otrząsnęłam się z zamyślenia dopiero, kiedy tata zatrzasnął drzwi do pokoju i wybuchnął śmiechem na zewnątrz, a mama mu zawtórowała. Na pewno wypili już tą whisky.
- Twoi rodzice są zabawni - zauważył ostrożnie Niall.
- Szczególnie, kiedy wypiją - dodałam nieprzytomnym głosem. Wciąż myślałam o tym, jak odnowić kontakt z Lucasem. Dobrze się bawiłam z Niall'em, ale on był wybuchowy, potrafił mnie naprawdę zranić i nie miał serca.
Zauważyłam, że przestało padać. Musieliśmy siedzieć nad grą całkiem dużo czasu, bo chmury powoli odsłaniały niebo, dając promieniom słonecznym spaść na ziemię. Chłopak mierzył mnie badawczym spojrzeniem od dłuższego czasu, więc uśmiechnęłam się, dając mu do zrozumienia, że widzę. Blondyn chrząknął, zmieszany.
- Ja już będę uciekał. Przy najbliższej okazji oddam ci ubrania.
Podniósł się i podszedł do okna, a ja za nim. Odwrócił się, o mało na mnie nie wpadając.
- Pamiętaj, że nie jestem taki, jakim dzisiaj byłem.
- Pamiętaj, że nauczyłam się tobie nie ufać. Nie wierzę też w tej kwestii - odparłam, nie wiem dlaczego. To nie ja kierowałam swoimi ustami. Ale skoro tak, to wpadłam na coś, o co koniecznie musiałam zapytać. - Co oznacza twój tatuaż? Ten, który masz na żebrach?
Zmarszczył brwi. Najwidoczniej nie lubił, kiedy byłam taka wścibska. Ja jednak musiałam się dowiedzieć. Czułam, że skoro jest to dla niego ważne, to nie może on być tak zły, za jakiego się uważa.
- "Jemy po to, by żyć, a nie żyjemy po to, by jeść".
Zachichotałam. Na pewno nie wytatuował sobie takiej głupoty.
- Naprawdę?
- Nie. Kiedyś się dowiesz. Może. Ale nic nie obiecuję - mrugnął do mnie i wyskoczył za okno. Serce o mało mi nie wyskoczyło z piersi, kiedy przewiesiłam się, żeby zobaczyć, czy nie rozkwasił się na chodniku. Nie zobaczyłam go tam.
Uśmiechnęłam się do siebie. Ten człowiek, to największa zagadka, jaką przyszło mi rozwiązywać.
Zbiegłam po schodach na dół i mnie zamurowało. Porozrzucane ubrania leżały wszędzie, blisko drzwi wejściowych stał zażenowany Niall, a tuż obok niego moja mama. Zorientowałam się, jak to wszystko musi wyglądać, ale nie zaczęłam się tłumaczyć. Tylko winny się tłumaczy.
- Cześć mamo - powiedziałam lekko niepewnym głosem. Zgromiła mnie wzrokiem.
- Dlaczego biednego chłopaka zostawiłaś tak na progu? Trzeba go było zaprowadzić chociaż do salonu. Wyobraź sobie, co by ojciec powiedział.
- Wobec tego, miejmy nadzieję, że się nie dowie - odparłam niewinnie. Mama się uśmiechnęła.
- Ode mnie? Nigdy. Błagam, nie jestem katem.
Rzuciłam Niall'owi przemycone rzeczy i wzruszyłam przepraszająco ramionami. Blondyn kurczowo zacisnął palce na ręczniku. Wyobraziłam sobie, jak niekomfortowe musiało być dla niego to spotkanie. Mała słodka zemsta wyśpiewała hymn zwycięzcy w mojej głowie. Z zamyślenia wyrwała mnie matka, która wyciągnęła butelkę wina z torebki.
- A co to za okazja? - spytałam z ciekawością i rozbawieniem. Bardzo rzadko piło się u nas alkohol, więc musiało się stać coś ważnego.
- Awansowałam na mentora psychologów, a to trzeba oblać, drogie dzieci.
Obydwoje z Horanem spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. O ile to tylko możliwe, poczuliśmy się jeszcze bardziej przytłoczeni absurdem, który właśnie się rozgrywał u mnie na progu, więc wygoniłam chłopaka do mojego pokoju, a za mamą podążyłam do salonu.
- To cudownie!
- No pewnie! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam. Bycie mentorem to wielki honor, jestem o krok od uzyskania tytułu profesora zwyczajnego z zakresu psychoanalityki. Wtedy będę mogła pracować na którymś z najlepszych uniwersytetów. Jeszcze długo zostaniemy w Nowym Jorku!
Ucieszyło mnie to. Przyzwyczaiłam się do tego cholernie wielkiego miasta. Brakowałoby mi tej walniętej szkoły i niepoprawnie ciężkich treningów, Rose, Charliego, a nawet Niall'a.
Skoro już o nim mowa. Zszedł bezszelestnie po schodach i wślizgnął się do obszernego salonu. Zbajerował moją matkę, aż się rumieniła. Chyba wiem, po kim odziedziczyłam tą nieśmiałość przy nieziemsko przystojnych facetach.
Wypiliśmy wino ze zwykłej grzeczności. A przynajmniej ja. Tego blondyna z piekła rodem nie można posądzać o coś takiego, jak dobre wychowanie. Kiedy mama próbowała otworzyć whiskey, poderwałam się z miejsca i pociągnęłam blondyna za sobą. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego, ale według mnie mieszanie alkoholi w moim domu to nie najlepszy pomysł.
- Dzięki mamo, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Zostaw trochę tego bourbona dla taty. My lecimy do mnie.
Nie czekając na jej odpowiedź, zaciągnęłam Niall'a na schody, a potem do mojego pokoju, w którym leżały porozrzucane wszędzie mokre ubrania. Spiorunowałam chłopaka wzrokiem kobry-mordercy. Ten podniósł w obronnym geście ręce.
- Hej! Było mało czasu, nie mogłem wszystkiego składać.
Rzuciłam okiem na ten bałagan i zauważyłam bokserki zwisające z lampki stojącej na moim biurku. Podniosłam je na palcu wskazującym i posłałam wymowne spojrzenie Niall'owi. Wyrwał mi majtki z dłoni.
- Jesteś bez bielizny? - spytałam ironicznie. OCZYWIŚCIE, że był bez gaci. Przecież nie założył moich. Szturchnęłam go w brzuch. - Nie rozrzucaj swoich bokserek po moim pokoju, bo rodzice pomyślą, że chcesz się tu przeprowadzić.
- Uwierz, lepiej chodzić bez nich, kiedy są mokre. Nie miałaś okazji poznać bólu, który towarzyszy noszeniu mokrej bielizny - odparł obrażonym głosem.
- Nigdy nie trenowałeś w przepoconym staniku z fiszbinami.
To zakończyło naszą małą kłótnię. Dopiero wtedy zaczęłam je doceniać, bo, na wszystkie diabły, kłótnie to jest to, co uwielbiam. Prawie tak samo, jak futbol. Prawie.
Zaczęliśmy sprzątać mokre ubrania i wieszać je w łazience, żeby trochę przeschły. Niall robił miny, więc rzuciłam mu w twarz jeansy, które całe zamoczone były strasznie ciężkie. Dostał, bo był zaskoczony moim nagłym ruchem. Upadł na łóżko i ściągnął spodnie z twarzy, a potem pokazał mi język.
- Jakie to dojrzałe z twojej strony - dokuczyłam mu, a on odrzucił swoje ubranie. W przeciwieństwie do niego uchyliłam się, więc materiał głośno plasnął o ścianę w łazience, po czym spadł na podłogę, powodując jeszcze gorszy hałas. - Przestań! - zaśmiałam się.
Weszłam do łazienki, zgarniając po drodze jego spodnie, żeby wykręcić je z nadmiaru wody. Akurat je wieszałam, kiedy za mną wszedł Niall. Przyglądał mi się z rozbawieniem, kiedy wspinałam się na blat, żeby dosięgnąć sznurka. Nie dałam mu tej satysfakcji i sama sobie poradziłam, choć przyszło mi to z trudem. Zeskoczyłam miękko na podłogę i zrobiłam minę.
- Nie patrz się tak - mruknął blondyn i oparł się o blat z tyłu, krzyżując ręce na piersi. - Lepiej wysusz sobie włosy, nie możesz zachorować.
- Po raz pierwszy mówisz do rzeczy. Ty też powinieneś się trochę wysuszyć.
Trochę nam to zajęło. Wyrywaliśmy sobie suszarkę, od czasu do czasu rzucając złośliwe uwagi. Przypominało to zachowanie dwóch przedszkolaków, ale nie mogę powiedzieć, że nie miał racji. Kiedy włosy już zostały wysuszone, poczułam się o wiele lepiej. Przeczesałam palcami jego włosy, wspinając się na palce. Zerknął na mnie z ukosa, a ja cofnęłam rękę, bo nagle przeszedł przez nią dziwny prąd. Zupełnie, jakbym wsadziła palec do gniazdka.
Nadal strasznie padało, więc wyciągnęłam z szafy Monopoly. Cokolwiek, byle trzymać ręce przy sobie. Niall na początku się śmiał, ale potem usiadł przy planszy i wciągnął się w grę. Oczywiście bez sprzeczek cała rywalizacja straciłaby sens.
- Oszukujesz! Kiedy niby kupiłaś Rygę?
- Wtedy, kiedy ty byłeś zajęty gorączkowym liczeniem pieniędzy!
- Przecież wyrzuciłaś wtedy piątkę, a ruszyłaś się o siedem!
- Stałam tutaj baranie!
Niall już chciał odwrzasnąć, kiedy do pokoju wpadł mój ojciec. Wyglądał na bardzo rozbawionego, a kiedy nas zobaczył, nie mógł się już powstrzymać. Wybuchnął histerycznym śmiechem, opierając się o framugę, a po jego policzkach poleciały łzy rozbawienia. To faktycznie musiało być zabawne. Dwójka prawie dorosłych ludzi gra w Monopoly, a kłócą się jak dzieci.
Ta sytuacja przypomniała mi o jedynym przyjacielu, którego miałam w dzieciństwie. Z Lucasem znaliśmy się od urodzenia, w wieku 15 lat się przeprowadził z Denver do Quakertown w Pensylwanii. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt, a potem on najzwyczajniej w świecie się urwał. Kiedyś właśnie tak spędzaliśmy każdy wolny czas. Grając w głupie gry, i kłócąc się bez opamiętania. Nagle zdałam sobie sprawę, jak blisko siebie mieszkamy. To tylko 100 mil.
Otrząsnęłam się z zamyślenia dopiero, kiedy tata zatrzasnął drzwi do pokoju i wybuchnął śmiechem na zewnątrz, a mama mu zawtórowała. Na pewno wypili już tą whisky.
- Twoi rodzice są zabawni - zauważył ostrożnie Niall.
- Szczególnie, kiedy wypiją - dodałam nieprzytomnym głosem. Wciąż myślałam o tym, jak odnowić kontakt z Lucasem. Dobrze się bawiłam z Niall'em, ale on był wybuchowy, potrafił mnie naprawdę zranić i nie miał serca.
Zauważyłam, że przestało padać. Musieliśmy siedzieć nad grą całkiem dużo czasu, bo chmury powoli odsłaniały niebo, dając promieniom słonecznym spaść na ziemię. Chłopak mierzył mnie badawczym spojrzeniem od dłuższego czasu, więc uśmiechnęłam się, dając mu do zrozumienia, że widzę. Blondyn chrząknął, zmieszany.
- Ja już będę uciekał. Przy najbliższej okazji oddam ci ubrania.
Podniósł się i podszedł do okna, a ja za nim. Odwrócił się, o mało na mnie nie wpadając.
- Pamiętaj, że nie jestem taki, jakim dzisiaj byłem.
- Pamiętaj, że nauczyłam się tobie nie ufać. Nie wierzę też w tej kwestii - odparłam, nie wiem dlaczego. To nie ja kierowałam swoimi ustami. Ale skoro tak, to wpadłam na coś, o co koniecznie musiałam zapytać. - Co oznacza twój tatuaż? Ten, który masz na żebrach?
Zmarszczył brwi. Najwidoczniej nie lubił, kiedy byłam taka wścibska. Ja jednak musiałam się dowiedzieć. Czułam, że skoro jest to dla niego ważne, to nie może on być tak zły, za jakiego się uważa.
- "Jemy po to, by żyć, a nie żyjemy po to, by jeść".
Zachichotałam. Na pewno nie wytatuował sobie takiej głupoty.
- Naprawdę?
- Nie. Kiedyś się dowiesz. Może. Ale nic nie obiecuję - mrugnął do mnie i wyskoczył za okno. Serce o mało mi nie wyskoczyło z piersi, kiedy przewiesiłam się, żeby zobaczyć, czy nie rozkwasił się na chodniku. Nie zobaczyłam go tam.
Uśmiechnęłam się do siebie. Ten człowiek, to największa zagadka, jaką przyszło mi rozwiązywać.
*jeśli przeczytałaś/przeczytałeś - proszę o komentarz*
napiszcie w komentarzu, jeśli chcecie być informowani
WIELKI POWRÓT HAHAHAAAAA
WIELKI POWRÓT!! NARESZCIE!! Strasznie się cieszę. Świetny rozdział, było warto tyle czekać 😁😁😁 Pisz dalej. Świetne 😊
OdpowiedzUsuńNie widac minek. Haha. @wildrebeliant
UsuńHAHAHAHAHA to jest piękne / @nxncyscott
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki dhwiuqdhqweuidnjdn *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego! Mam nadzieję, że pojawii się nie długo :)
Dużo weny xxx
Po pierwsze: WRESZCIE WRÓCIŁAŚ♡ a po drugie rozdział taki mega słodki awww <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next!!!! :* /@_kalajn_
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo bylo naprawde suuuuper :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze oni kiedys beda razem :D
Kocham takie powroty ;D rozdzial jest przecudowny. Moge smialo stwerdzic ze uwielbiam ich razem kiedy sie kluca w taki sposob. Juz nie moge doczekac sie kolejnego i po prostu sjsvsjajakanoabd jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńZycze weny jak zawsze i z wyczekiwaniem czekam na kolejny rozdzial
@froozeeen
I tak, w końcu powrót ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba.
Poznaliśmy Nialla z całkowicie innej strony: )
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Totalnie inny Horan taki słodki. Rozdział ajdjodjdnjs. I w końcu...
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nn []
Hej ! Zostałaś nominowana do LBA
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na http://1dstolikdlaczworga.blogspot.com/
Gratulacje
directionerka223
Byłoby zbyt pięknie, gdyby nagle Niall się zmienił :D
OdpowiedzUsuń~A.
Masz ogromny talent. re opowiadanie jest znakomite. Aż chce się go czytać. Znakomita fabuło i dużo akcji. Mam pytanie czy nie dałabyś rady dodawać częściej rozdziałów bo piszesz genialnie i zawsze kiedy kończę czytać rozdział czuję sie nienasycona bo chciałabym jiż wiedzieć co się będzie działo.
OdpowiedzUsuńpewnie! Przez te trzy tygodnie miałam sporo pracy (rozsyłałam wiadomość, nie wiem, czy dotarła), ale teraz rozdziały będą się pokazywać raczej codziennie
Usuńdziękuję za miłe słowa, jeny, aż chce mi się pisać, kiedy wszyscy dodają takie miłe komentarze, dostaję na ich widok skrzydeł
Rozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny twórczej :)
Valerie
Jejejeej w koncu powrot, nie moglam sie doczekac :3 koniec genialny motyw okna. Ich wspolne chwile sa cudowne, no i nie mg sie doczekac co znaczy jego tatuaz. Juz nie lubie tego jej bylego kolegi, bo jak go znajdzie to wszystko zepsuje :( Czekam na nexta :3 @Daria_Officiall
OdpowiedzUsuńTAAAAAAAK !!! Nareszcie wrocilas do Nas !! :) warto bylo czekac :) rozdzial genialny ! :) czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńTo jest genialne! Hahaha ten cytat jest najlepszy hahaha: D
OdpowiedzUsuń