niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ 17


- Och, no wiesz. Wyskoczył teatralnie przez okno. Czyli u mnie norma. A co u ciebie? - powiedziałam głośno do telefonu. Niedługo po tym, jak Niall "wyszedł", zadzwoniła do mnie Rose.
- Ja coś czuję, że wasza znajomość źle się skończy - mruknęła zdegustowana.
- Czyli jak?
- Dzieckiem, przykładowo. Ewentualnie śmiercią przez zatrucie, albo spektakularnym samobójstwem, kiedy nie zdąży się chwycić parapetu.
Mimo woli zaśmiałam się, chociaż miałam zamiar być zła. Prawda jednak była taka - Rose ma rację. Moje wyskoki zawsze kończą się niepowodzeniem, a Niall nie miał być wyjątkiem potwierdzającym regułę. On zdecydowanie zaliczał się do reguły.
- No to co twoim skromnym zdaniem powinnam niby zrobić? Przecież nie mogę go absolutnie wyrzucić ze swojego życia, bo on mnie jakimś sposobem wyrzuci ze szkoły!
- To jest właśnie twój problem. Wiecznie trzęsiesz portkami, jeśli o niego chodzi. Powinnaś być pewniejsza siebie i swoich umiejętności. No i przydałoby się zacząć nosić cięższe buty!
- Do czego? - spytałam, zupełnie nie wiedząc, o co ona nas posądza.
- Mam nadzieję, że się tego nie dowiesz.
Popaplałyśmy jeszcze z pół godziny o totalnych głupotach: chłopakach, jedzeniu, chłopakach, sukienkach, chłopakach, rankingu, och, i jeszcze o chłopakach. Obsmarowywałyśmy właśnie pewnego kolesia z klasy maturalnej, kiedy zza słuchawki usłyszałam zduszony okrzyk.
- Rose?! ROSE, DO CHOLERY, CO SIĘ STAŁO?! - wrzasnęłam z autentycznym przerażeniem. Przez głowę przemknęła mi nawet myśl o tym, że Niall wkradł się do jej pokoju.
- Clary, a co, jakbyśmy znalazły ci chłopaka, który byłby groźniejszy niż ten farbowany debil? - jej głos zdradzał ekscytację. Poczułam przymus pojechania do niej i uduszenia gołymi rękami.
- Tylko dlatego przyprawiłaś mnie o zawał serca? A poza tym, nie chcę się pakować w jeszcze gorsze gówno niż to, w którym aktualnie jestem.
Chwila ciszy. Nastawała ona tylko wtedy, kiedy obydwie zastanawiałyśmy się nad moim żałosnym życiem.
- Naprawdę myślisz, że jest farbowany? - dopytywałam.
- No pewnie! A teraz nie przeszkadzaj.
Znowu cisza. Grzebałam w swoich myślach i starałam się odsiać najrozsądniejsze rozwiązanie. Tymczasem nie zauważyłam, że ono już się dzisiaj pojawiło.
- Lucas - powiedziałam do telefonu.
- Zapomniałaś już? Jestem Rose, a nie Lucas, ty idiotko.
- Nie, nie, nie, chodzi mi o mojego starego przyjaciela.
- Jak starego?
- Bardzo.
- Nie sądzę, żeby Niall trzymał się z dala przez jakieś stare próchno.
- Nie wygłupiaj się. Twoja ironia dzisiaj powala na kolana o wiele bardziej subtelnie, niż zawsze. Czego ty się nałykałaś?
- Nie chcesz wiedzieć. Pragnę ci przypomnieć, że masz jeszcze jeden problem - ranking. Podczas, gdy ja jestem na samym szczycie, ty jesteś w kompletnej dupie.
Zastanowiłam się chwilę. Przecież to wcale nie tak, że ja nie chciałam wygrać (a może i tak). Tylko sprawa wyglądała jasno: czułam się o wiele bardziej zdeprawowana, kiedy to proponowałam. W tamtej chwili przypominałam raczej przestraszoną gąskę.
- Nie chcę ci nic mówić, ale masz okazję zaliczyć największe ciacho, wygrać i w sumie korzyści będą po obu stronach.
- Nic mi nie mów nawet. Ej, tak właściwie, to czego się nałykałaś?
- Mówiłam ci, takich rzeczy lepiej nie wiedzieć.
- Dobra, chyba wiem, ale nie mów mi. Chcę jeszcze trochę pożyć w błogiej nieświadomości - odparłam, hamując odruch wymiotny, który wywołałam zupełnie bezwiednie, kiedy tylko pomyślałam o tym, co Rose robi w domu po lekcjach.
- Zastanów się też nad tym wyjściem. Będziesz miała okazję. Za dwa tygodnie jedziemy na wycieczkę do Teksasu. Musisz się zapisać. To będzie niepowtarzalna okazja!
- Zgadzam się. Zrobię to.
O KURWA. CZY JA TO POWIEDZIAŁAM? Niestety, było już za późno. Rose zapiszczała do telefonu. JA I MÓJ GŁUPI MÓZG BEZ JAKICHKOLWIEK FILTRÓW NA GŁUPOTĘ. NIECH NAS SZLAG JASNY KIEDYŚ TRAFI. Wyglądało na to, że podczas gdy ja pomstowałam na siebie i swoje niedorobione organy wewnętrzne, moja przyjaciółka zaplanowała już wszystko. Zaczęłam słuchać dopiero, kiedy pojawiła się mowa o dzieciach.
- Hola, hola! To będzie jednorazowy wybryk.
Znowu zero filtrów. Postanowiłam pójść na jakąś terapię dla ludzi, którzy są impulsywni i nigdy nie myślą o konsekwencjach słów i czynów.
- Tak, czy inaczej - wasze dzieci wyglądałyby jak anioły. Przemyśl to.
- O NICZYM WIĘCEJ NIE BĘDĘ MYŚLEĆ. A TERAZ MNIE NIE DENERWUJ, BO MUSZĘ IŚĆ Z TĄ SPRAWĄ DO MOICH KOCHANYCH RODZICÓW, KTÓRZY, MAM NADZIEJĘ, NIE PUSZCZĄ MNIE NA TĄ WYCIECZKĘ.
Rozłączyłam się, sapiąc ze wściekłości. Chociaż faktycznie, nasze dzieci byłyby cholernie atrakcyjne.
Wściekła sama na siebie zlazłam na dół i zastałam mamę w kuchni. Kroiła warzywa, tańcząc do hitów z lat 80-tych. Całkiem zabawny widok, szczególnie, że ubrała się w oficjalną koszulę do pracy, dresy ojca i puchowe skarpetki w kolorze różowym. Nie to, żebym miała coś przeciwko puchowym skarpetkom w kolorze różowym, ale komizm sytuacji mnie dobił do reszty.
- Mamo, musimy przeprowadzić poważną rozmowę.
Starałam się wyglądać na bardzo zmartwioną i jakby chorą. Mój plan: wywołać w niej współczucie i sprawić, żeby nie pozwoliła mi nigdzie jechać, na żaden biwak.
- Co się stało? - spytała zmartwiona mama. Ściszyła muzykę, wpatrując się we mnie czujnym spojrzeniem.
- Widzisz mamo, za dwa tygodnie jest szkolna wycieczka pod namioty, ale strasznie mnie zaczęły boleć żebra i kolano, więc nie jestem pewna, czy chcę jechać.
Byłam PRAWIE pewna, że cała pozieleniałam, mówiąc to, bo pomyślałam o rozmowie z Rose, którą odbyłam przedtem i zrobiło mi się momentalnie niedobrze.
- To aż dwa tygodnie. Na pewno się wyleczysz. Zostaniesz parę dni w domu. Poza tym, już zapisałam cię na tą wycieczkę na ostatnim zebraniu, zapomniałam ci powiedzieć. Wszystko jest już opłacone i zarezerwowane. Nie chcę sprawiać kłopotu twoim nauczycielom.
- Super. Dzięki.
- Ależ nie ma za co. - Mama wróciła do krojenia warzyw.
- Skazałaś mnie na jedną wielką seks-zabawę, wiesz o tym?
O dziwo - zachichotała. Spojrzałam na nią tak, jakby dokładnie w tym momencie w naszej kuchni wylądował statek kosmiczny z Chewbaccą w środku.
- Myślisz, że nie wiem, co się dzieje na takich wyprawach w liceum? Uwielbiałam na nie jeździć. Przestań się bać własnego cienia i spróbuj się pobawić tak, jak będziesz chciała. Nikt cię do niczego przecież nie zmusi.
Ona i Rose musiały się jakoś zmówić przeciwko mnie, no ale skoro druga osoba w ciągu dnia mówi mi, żebym przestała się bać, to tak powinnam zrobić.
- Dzięki. O, zapomniałabym - przystanęłam w połowie kroku - masz nadal kontakt z rodziną Lucasa?
- Rozmawiałam z nimi ostatnio. Lucas podobno zgubił do ciebie numer. No i niezłe z niego ciacho. Pomyśl nad zadzwonieniem do niego. Wydaje się być cudnym chłopcem.
Chwyciłam się za głowę, robiąc minę w stylu "nie-każcie-mi-więcej-myśleć" i zwiałam z kuchni.

Cały następny dzień myślałam o tym wszystkim, co powiedziałam i czego się dowiedziałam. Szczególnie zainteresowałam się sprawą z numerem Lucasa. Męczyło mnie to przez pierwsze pół dnia, więc na biologii zaczęłam pisać SMS-a, trzymając telefon pod ławką.
Prawie kończyłam, kiedy ołówek dźgnął mnie delikatnie w łopatkę. Syknęłam, chociaż wcale mnie nie zabolało. Chciałam po prostu, żeby przestał mi przeszkadzać. Nie zareagowałam, więc poczułam ukłucie jeszcze raz, tym razem mocniej. Odwróciłam się gniewnie.
- Jestem zajęta, nie widzisz? - wyszeptałam.
- Właśnie widzę. Kim jest Lucas?
- Nie twój interes.
- Kim on jest?
Przewróciłam oczami i usiadłam z powrotem normalnie. Sprawdziłam, czy na pewno napisałam wszystko to, co chciałam i wysłałam SMS-a pod tak dobrze znany mi numer, który pamiętam, pomimo dwóch lat przerwy.
- Dobra, nie mów.
Naburmuszony głos za moimi plecami doprowadził mnie do szału, ale usiedziałam w miejscu, choć tak bardzo chciałam przyłożyć jego właścicielowi.  Odnawianie kontaktu z byłym najlepszym kumplem to nie jest jeden z moich najlepszych pomysłów, kiedy ten diabeł ciągle mnie prześladował.
Na treningu mało ze sobą rozmawialiśmy, ale spojrzenia chochlika a'la Niall towarzyszył mi praktycznie cały czas. Zaczęłam się cieszyć, że noszę bardzo luźne rzeczy na treningach, bo czułabym się okropnie w obcisłych spodniach, które wszystkie dziewczyny zakładają. Niektóre z nich odsłaniają trochę zbyt wiele, jeśli wiecie o co chodzi.
Po rozgrzewce podzieliliśmy się na drużyny. Niestety wylądowałam w jednej drużynie z Charliem, który spoglądał morderczym wzrokiem na blondyna, który zaczął się ze mną kłócić kto będzie dowodził.
- Jesteś dziewczyną i jesteś nowa. Nie znasz wszystkich ustawień - argumentował. Na chwilę zamieniłam się w bazyliszka, bo aż się cofnął, kiedy zobaczył moje spojrzenie.
- Zdziwisz się. Idziesz na drugą linię. Reszta - do mnie!
Byłam tak wkurzona, że nie dałam ze sobą dyskutować. Drżącym głosem ustawiłam resztę drużyny, która w większości składała się z dziewczyn. Wykorzystałam to w jak najlepszym stopniu. Najmniejsze poszły na stanowiska biegaczy, te wysokie i tęgie na atak. Chłopców poustawiałam na najbardziej strategicznych miejscach, czyli tam, gdzie na pewno mi się przydadzą.
Poszło o wiele łatwiej, niż myślałam. Miałam czyste pole, więc przebiegłam i bez problemu dotarłam na sam koniec boiska. Obejrzałam się raz, a to, co zobaczyłam na zawsze wyryło się w mojej pamięci. Ci ludzie wyglądali komicznie. Przygnieceni, leżący na murawie. Wyglądało to trochę jak pobojowisko.
Kolejne ustawienia również okazały się sukcesem. Charlie poklepał mnie po plecach za piątym razem, kiedy "doprowadziłam drużynę na ostatni jard", jak mówi trener. Blondyn powtórzył szyderczo gest. Czułam między nami dziwne napięcie. Jakby chciał mi na siłę udowodnić, że to, co powiedział jest prawdą, że jest skończonym dupkiem.
- To dziecinne, wiesz? Ja mojego zdania nie zmienię - powiedziałam, nie zważając na to, że słucha nas połowa drużyny, błędnie interpretując moje słowa. Przysięgam, doskonale wiedziałam, o czym oni myślą i nijak się to miało do rzeczywistości.
- Oczywiście, moja pani.
- Doprowadzasz mnie do szału - warknęłam.
- Wiem. Nie pierwszy, nie ostatni raz. - Mrugnął do dziewczyny, której imienia nie pamiętałam, a która się na nas gapiła, i odszedł. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na to, że poruszał się zwinnie i bezszelestnie pomimo ciążącego sprzętu, który musieliśmy nosić. "Włamywacz". To słowo zbyt często pojawiało się w moich myślach, kiedy widziałam Niall'a.
Przez następną godzinę dawałam z siebie wszystko, nie patrząc na nikogo, poza trenerem. Nigdy nie wiem, co właśnie dzieje się w moim życiu. Skończyłam bieg na zakończenie i wślizgnęłam się do szatni. Czekała tam na mnie miła niespodzianka.


Miałam ochotę skakać ze szczęścia, ale musiałam z tym poczekać, bo czułam na sobie czujne spojrzenia. Schowałam telefon do torby i poszłam pod prysznice. Myłam się szybciej niż zwykle, podczas gdy inne dziewczyny ledwo podnosiły ręce z wysiłku. Ostatnio wszyscy pracowaliśmy bardzo intensywnie i długo. Dopiero o 21 wyszłam ze szkoły i pobiegłam w stronę metra.
Usadowiłam się na jednym z wielu wolnych miejsc. Zazwyczaj w metrze było sporo miejsca wieczorami. A szczególnie, jeśli chodzi o metro manhattańskie. To jeden z niewielu plusów wracania do domu wieczorami.
Wyciągnęłam komórkę z torby i przeczytałam tego SMS-a jeszcze parę razy. Następnie gapiłam się na telefon przez jakieś dwie minuty, zanim zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam.
- Clary? - obcy głos odezwał się w słuchawce.
- Lucas? - spytałam drżącym głosem. Usłyszałam głęboki i przyjemny dla ucha śmiech po drugiej stronie.
- Tak, to ja głuptasie! Nie słyszałem cię od wieków. Dlaczego się nie odzywałaś?
- Pytanie powinno raczej brzmieć: dlaczego się do siebie nie odzywaliśmy?
- Jak zwykle, słuszna uwaga, moja pani.
Och, nie. Tylko nie ten zwrot. Niall zwykł go używać przeciwko mnie. Mój cudowny humor uległ diametralnej zmianie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Co robisz w Nowym Jorku? - zmieniłam temat. Jakoś mi się nie uśmiechało wywlekanie powodów i historii z naszego starego życia.
- Szkoła. W Pensylwanii zamknęli nam szkołę przez baribale, które wiecznie wychodziły z lasów i atakowały samochody. Rodzice stwierdzili, że nie ma sensu tam mieszkać, kiedy mama się boi wielkich ssaków, więc oto jesteśmy!
Miło było z nim pogadać. Dowiedziałam się, że przez dwa lata sporo zrobił. Dołączył do drużyny pływackiej, zrobił kursy ratownicze i wieczorami pracuje na basenie. Dorobił się siostrzeńca, który jest o wiele słodszy, niż myślał. Generalnie, rozmowa była... normalna. Spodziewałam się niezręcznej ciszy, niedopowiedzeń, żalu, a było fajnie.
Opowiedziałam o nowej szkole i o tym, jak fajnie mi się tutaj mieszka. Nie zapomniałam napomknąć o Rose, a co za tym idzie wymsknęło mi się też coś innego.
- A Niall? To straszny osobnik. Mogłabym go lubić, gdyby nie był takim dupkiem.
- Jak ma na nazwisko?
Aż mogłam wyczuć, że Lucas zmarszczył brwi. Zastanawiałam się, po co mu taka wiadomość, no ale przecież kłócić się nie będę.
- Horan.
Usłyszałam ciche przekleństwa. Wow. Chłopak jest sławny w całym Nowym Jorku.
- Mam nadzieję, że nie masz z nim zbyt dużej styczności - powiedział w końcu Lucas. Ups. Kłamanie nie wydało mi się najlepszą opcją w tamtym momencie. Musiałam się dowiedzieć więcej o Niall'u.
- Właściwie, to mam. Wydaje mi się, że jest moim dobrym kumplem. Dlaczego się tak zdenerwowałeś? Coś jest z nim nie tak?
- Powiedzmy, że ma wiele za uszami. Nie będę cię niepotrzebnie denerwował, ale nie bez powodu jest sławny w praktycznie wszystkich dzielnicach.
- Dopiero teraz się zdenerwowałam. Cóż, dzięki za rozmowę. Odezwij się kiedyś.
- Oczywiście. Ty też się odzywaj, moja pani.
Rozłączył się, a ja gotowałam się ze złości.
- Jeszcze raz ktoś do mnie powie "moja pani" to go zamorduję.


*jeśli przeczytałaś/przeczytałeś - proszę o komentarz*
zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie po lewej stronie (dziś dodałam pierwszą piosenkę, dajcie znać, co myślicie)
przepraszam, ale nie byłam w stanie pisać ze względu na tą całą aferę...
trzymajcie się!

16 komentarzy:

  1. świetny rozdział! nie mogę się doczekać następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. hjedhfuwhfueir
    Ten Lucas wydaję się na prawdę fajny. Mam nadzieję, że odrobinkę zamiesza w tym ff.
    Dużo weny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba :)
    Oby tak dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Czytam z opoznieniem, bo nie mialam jak wczesniej. Dzieki za rodzial, bo kazdy jest genialny. Rose jest moja fav postacia, wciaz jestem ciekawa co ona robi w domu. Jej pomysl byl genialny. Mama Clary jest genialna. Lucas wydaje sie fajny, ale troche sie boje ze stanie miedzy nia a Niallem. Co do samego farbowanego debila, to mnie rozwalilo. Jest genialny,.mimo ze bad i wkurzajacy to go uwielbiam. A sama Clary tak jak jej kolezanka i mama mowia za bardzo sra po gadziach, niby nie wie co ja czeka itp ale przeciez raz sie zyje i czasem trzeba zaszalec @Daria_Officiall

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po gaciach* xd czekam na nexta bardzo, bardzo bardzo @Daria_Officiall

      Usuń
  5. Świetne.
    Zastanawiam się w jaki sposób Lucas namiesz w opowiadaniu, bo namiesza tak? Rose zawsze najlepsza ( co ona robi w tym domu ;) ). Mama Clary zawsze najlepsza. Życzę weny i czekam na next
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam dwa rozdziały w tył. To niedopuszczalne!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok, przyznaję się do winy... zapomniałam skomentować! Standardowo przeczytałam od razu i lenistwo wzięło górę.
    Ale już jestem! :)
    Ciekawe, jak tam rozwinie się sprawa z Lucasem. Domyślam się, że Horan będzie zazdrosny ;)
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  8. w końcu przeczytałam, tak długo się zbierałam HA!
    tak przy okazji zmieniłam user z @ilymyhemmo96 na @timidehood xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę doczekać się następnego <3 a przy okazji zapraszam do siebie. Jest o Niallu ---> http://dark-desires-hatred-and-creaving.blogspot.com/ Dark desires

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chcesz, aby twój blog został zrecenzowany to zgłoś się do nas! :)
    Pozdrawiamy, Recenzowisko
    http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Heeeej, kiedy następny rozdziała. To mega opowiadanie!
    Co prawda znalazłam je przedwczoraj, ale całe przeczytałam i chce więcej :)
    Jest po prostu boskie, nie wróć ty Ty jesteś boska że piszesz takie cudo <3
    Uwielbiam Cię i to opowiadanie i proszę pisz dalej, chce wiedzieć co z Clary i naszym kochanym farbowanym debilem :* <3

    Ania :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejj. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie :) kiedy kolejny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wczoraj w nocy zaczęłam czytać i juz skonczylam xdd megaaa! Chce więcej ❤

    OdpowiedzUsuń