wtorek, 10 lutego 2015

ROZDZIAŁ 6

od teraz #PlayersPL jest dostępne również na wattpadzie >KLIK<

- Mamo, błagam, jestem już zdrowa, mogę iść do szkoły.
Mój płaczliwy głos prześladował rodziców przez dwa dni, z marnymi skutkami. Nie chcieli nawet słyszeć o moim powrocie do szkoły "dopóki nie wydobrzeję". Prawda jest taka, że czułam się świetnie i nie musiałam wysiadywać w domu. Dlatego ponownie podjęłam próbę.
- Słyszysz? Już nie kaszlę i nie gadam tym dziwnym, brzmiącym jak gwizdek głosem - marudziłam, a mama spogląda na mnie spod byka, jakby chciała mnie przewrócić. W końcu wyraz jej twarzy zmienił się z determinacji w rezygnację.
- Dobra, ale nie jeździsz metrem. Zawożę cię codziennie i odbieram. Zero treningów, przecież masz zwolnienie. Jeżeli usłyszę, że się nie stosujesz to zaleceń...
- DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ! - wrzasnęłam.
W ten oto sposób wróciłam do szkoły, po trzech tygodniach nieobecności. Doskwierał mi brak kontaktu, ograniczony czas z Rose i nadopiekuńczy Charlie. Nareszcie mogłam poczuć się w pewien sposób wolna. Leżenie w łóżku może i jest fajne, ale kiedy leniuchujesz, a nie zanosisz się kaszlem za każdym razem, kiedy zapomnisz o złamanych żebrach.
A już w szczególności, kiedy nie możesz kopnąć przyjaciółki, która ci dokucza albo insynuuje, że zakochałam się w Niall'u, co jest kompletnym kłamstwem. Nie mogłam się w nim zakochać, ja jedynie mu trochę odpuściłam. Mogłam mu przecież rano wydrapać oczy, prawda?
Powracając do pamiętnego dnia, kiedy miałam okropną ochotę udusić Rose, ale tego nie zrobiłam, bo sama się dusiłam... cóż, wyglądało to mniej więcej tak:
   Rose weszła do pokoju i otworzyła buzię ze zdziwienia.
   - Myślałam, że kiedy mówiłaś "wszystko" miałaś na myśli nieco mniej niż TO wszystko.

   - Bardzo, kurwa, zabawne. I co ja mam z tym zrobić?
   - Szkoda, że ci nie wrzucił tu melisy. Nie wiem. Wyrzuć?
   - NIE CHODZI MI O KWIATY, CHODZI MI O NIALL'A DO JASNEJ CHO...
Mniej więcej w tym momencie dostałam napadu duszności i nie mogłam się już wydzierać. Od tego czasu minęło chyba dziesięć dni. Jestem w formie, muszę ją przycisnąć do ściany i wycisnąć wszystkie informacje, plotki i inne rzeczy, którymi dziewczyny się między sobą wymieniają. Leżąc w łóżku dowiedziałam się tylko tyle, że na razie jesteśmy w rankingu najniżej, solidarnie. No i cała damska część szkoły poluje na Niall'a, który niestety zawsze siada za mną w ławce i zawsze ma zaostrzony na tą okazję ołówek.
- Jak ci się podobało? - szepnął, pochylając się nad swoją ławką.
- Nijak, było okej.
- Okej? - zdziwił się.
- Okej.
Chłopak chyba się obraził, bo nie odezwał się do końca angielskiego. Niestety, po prostu wpadłam w pętlę myślenia życzeniowego. Wyszłam na przerwę i prawie natychmiast dorwał mnie Niall.
- O co ci chodzi? - najwyraźniej był wkurzony. Na jego nieszczęście, ja też.
- O co MI chodzi?! Przepraszam bardzo, dupku, ale sama sobie żeber nie połamałam, bez powodu nie leżałam w domu i nie chodziłam od lekarza do lekarza. Jeśli masz jakiś problem, to powinieneś się leczyć. Nie obchodzą mnie twoje kwiatki, nadal jesteś chujem.
Nie zorientowałam się nawet, kiedy podniósł rękę. Skuliłam się, chwilę przed tym, jak jego pięść uderzyła w szafkę za mną.
Po raz pierwszy byłam autentycznie przerażona. Spojrzałam na jego twarz przepełnioną gniewem, nadal kuląc się w tej małej przestrzeni, którą mi pozostawił. Musiałam zebrać swoją godność i wyglądać na mniej wstrząśniętą niż w rzeczywistości byłam.
- Jesteś psychiczny - wychrypiałam, czując jak stopniowo blednę coraz bardziej. Chyba jestem w tym coraz lepsza. Ostatnio nic, tylko robię się blada. - Serio, idź się lecz.
Uciekłam od niego. Tylko tak poczułam się bezpieczniej.

Rose. Podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam ją. Przy niej czułam się komfortowo, bezpieczniej, niż w domu. Zdziwiona, owinęła swoje ramiona wokół mnie, delikatnie gładząc moje włosy.
- Cała się trzęsiesz. Zwijamy się z zajęć dodatkowych i biologii?
Pokręciłam głową. Nie chciałam jej wpędzić w kłopoty, chociaż bardzo pragnęłam się stąd urwać. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
- Chodź ze mną na zajęcia artystyczne. Zrobisz coś z gliny, to bardzo uspokaja. Przecież i tak nie możesz iść na trening.
Dałam się zaciągnąć. Ubabrałam się po łokcie w błotnistej masie i faktycznie, poczułam się lepiej. Przez pierwszych dziesięć minut udawałam, że jestem niesamowicie zaabsorbowana lepieniem małego aniołka, ale stwierdziłam, że nie mogę tego dłużej w sobie dusić.
- Próbował mnie uderzyć. Rose, podniósł na mnie rękę.
Wprawiłam ją w osłupienie swoim wyznaniem. Jej umazana gliną buzia zwrócona była w moją stronę, a rozwarte usta nawet nie drgnęły. Zastygła w pozie, jaką wcześniej przybrała: ręce wsadzone w rozmiękczony blok gliny, fartuch bardziej ubrudzony niż ona sama. I to niedowierzanie.
- Chciał cię uderzyć? - wyszeptała. - Jak to?
- Też myślałam, że jest po prostu dupkiem. No dobra, może tego nie zrobił, ale próbował.
- Niech no ja skurwysyna dopadnę, połamię mu osobno każdą, choćby najmniejszą, kosteczkę w tym jego beznadziejnie atrakcyjnym ciele.
Nigdy jeszcze nie widziałam takiej wściekłej Rose. Atakowała kawałek gliny z taką zaciekłością, jakby próbowała zabić dzika gołymi rękami. Rozchlapywała wszędzie mętną wodę, rzucała narzędziami i mruczała pod nosem. Dwie bite godziny spędziłyśmy w milczeniu, pomijając groźby do nikogo, które od czasu do czasu rzucała. Miałam niepokojące przeczucie, że to jeszcze nie koniec...
...które spełniło się na przerwie obiadowej. Tradycyjnie, kupiłam sobie kanapkę i mrożoną herbatę. Zmierzałam do stolika, który zazwyczaj zajmowałam ja, Rose, dwie dziewczyny z mojego teamu i dwóch chłopców z wyższej klasy, kiedy usłyszałam wrzaski po drugiej stronie stołówki. Odwróciłam się w momencie idealnym, żeby zauważyć, jak pięść mojej kochanej, drobnej i zazwyczaj spokojnej przyjaciółki ląduje prosto na nosie Niall'a.
Rzuciłam tacę na stół i z przerażeniem pobiegłam w tamtą stronę. Blondyn otarł krew z twarzy i wyglądał, jakby miał ochotę kogoś zabić. Niestety, tym kimś miała być Rose.
- Spokój! - wrzasnęłam i oparłam się ciężko o stół, bo to bieganie i darcie się potrafi być bardzo wyczerpujące. - Rose, co ty robisz?!
- Uświadamiam niektórym dupkom, gdzie jest ich miejsce - powiedziała, jakby zadowolona z siebie. Niall spojrzał na mnie, a wyraz jego twarzy wyraził jeszcze większą wściekłość, furię wręcz. Miałam ochotę się cofnąć, ale przecież nie mogłam tego tak zostawić.
- Jesteście obie sukami - warknął chłopak. Charlie wstał i zbliżył się do niego. - Nawet nie podchodź! Wiesz, co twoja kochana mała suka wymyśliła! Rebelię! Bunt przeciwko systemowy, który był antysystemem. Założyły własny ranking, no, powiedz mu!
Wszyscy się na mnie poczuli. Serce zaczęło mi szybciej bić, kiedy spojrzałam na Charliego, który wyglądał jak kupka nieszczęścia.
- Potem ci wyjaśnię, dobrze?
Następnie zwróciłam się do Niall'a:
- Nic nie upoważnia cię do negowania mojego zachowania, które przynajmniej nie jest agresywne, w porównaniu do twojego. Może opowiesz wszystkim jaki z ciebie odważny damski bokser? Wyższy od ofiar o ponad trzydzieści centymetrów? Czujesz się tak fajnie? Myślisz, że zyskasz czyjkolwiek szacunek w ten sposób? Byłam gotowa zapomnieć o wszystkim, bo myślałam, że jest w tobie choć trochę dobra, ale zdecydowanie się przeliczyłam. Jesteś samolubny, niewychowany, chamski i nie zasługujesz na zainteresowanie, jakim obdarzają cię ludzie. Żałuję, że spotkałam ciebie i zdecydowanie żałuję, że to nie ja ciebie uderzyłam, a powinnam była to zrobić już dawno.
Cała stołówka zamarła, a ja po prostu odwróciłam się na pięcie i ledwo odeszłam z miejsca zdarzenia. Miałam miękkie nogi i kręciło mi się w głowie. Dlaczego nie poszłam do tego malutkiego liceum niedaleko domu? A mama tak mnie namawiała.
Z drugiej strony, nie poznałabym Rose. Nie szła by teraz koło mnie, nie miałabym tak naprawdę nikogo. Jakoś nie wierzę, żeby dziewczyny z futbolu darzyły mnie miłością i raczej wątpię, żeby ktokolwiek, a zwłaszcza Charlie, odezwał się do mnie po tym incydencie.
Wyszłyśmy z pomieszczenia pełnego zdezorientowanych ludzi. A co, jeśli Niall ma rację? Jestem zwykłą suką, wykorzystującą innych?
- Nie zamartwiaj się tak.
Chwila ciszy.
- Ale fajnie go walnęłam, nie?

*jeśli przeczytałaś/przeczytałeś - proszę o komentarz*

13 komentarzy:

  1. Hahaha, należało się Niall'owi ;)
    Rose dobrze zrobiła ;)
    Rozdział świetny.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego.
    @lovecarrots_69

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże, to jedyne co mogę napisać iwbdjdj. Rose zrobiła naprawdę odważny ruch ale nie dziwię jej się, Niall jest dupkiem. Mam nadzieję że niedługo się zmieni😊
    @iloveei

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah chciałabym to zobaczyć, jak Niall dostaje za swoje xD I prawidłowo, bo należało mu się!
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świetny rozdział, jestem zauroczona całym tym FF. Przez cały dzień czekałam na ten rozdział i już nie mogę się doczekać następnych. Co do Niala'a to jest jednym wielkim dupkiem, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niego w końcu grzecznego chłopczyka.
    @WildRebeliant

    OdpowiedzUsuń
  5. Dupkowi się należało! HA! Brawo Rose, gratuluję ;)
    Przemowa Clary>>>
    Chociaż szkoda że to nie ona go walnęła :/
    Czekam na kolejny xx
    @ilymyhemmo96

    OdpowiedzUsuń
  6. hahah uwielbiam je! mają dziewczyny charakter <3
    @kisevil

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, akcja niesamowicie ciekawie się rozwija :) czekam na next.
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM KOCHAM KOCHAM i jeszcze raz KOCHAM to fanfiction. Czekam na kolejny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. - Nie zamartwiaj się tak. Chwila ciszy. - Ale fajnie go walnęłam, nie? uwielbiam ten moment hahahahahahhaha

    OdpowiedzUsuń
  10. "Ale fajnie go walnęłam, nie?" hahaha wygrało! wgl Rose >>>>>>>>>>>
    @_kalajn_

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń